przeczytałem ostatnio dwie książki - w zasadzie jednym tchem. ważne, bo nasze - polskie.

pierwsza to legendarna już Czarne krzyże nad Polską Stanisława Skalskiego - coś co powinien przeczytać oczywiście każdy fan lotnictwa wojskowego, bo jest żywym opisem tego jak to było we wrześniu 1939 na polskim niebie. było nieciekawie, brakowało wyraźnie koncepcji walki, ale pilotom nie brakowało chęci do walki. okrutna rzeczywistość która zwaliła im się wtedy na kark to coś, co tamto pokolenie po prostu musiało przeżyć. czy dzisiaj, to dzisiejsze pokolenie dałoby sobie radę tak doskonale jak oni sobie dawali? Robert Gretzyngier napisał do tej książki “drugą część” - Polacy w obronie Wielkiej Brytanii - polecam wszystkim którzy chcą sprawdzić co było później i jak było na niebie naszego sojusznika, który tak fatalnie zawiódł nas w tamten trudny czas.

druga książka to Westerplatte, w obronie prawdy Mariusza Borowiaka. trudna książka, wywołująca dużo kontrowersji, ale jednak starająca się wszystko co burzy w naszej pamięci o obronie Westerplatte doskonale dokumentować. runął mit Henryka Sucharskiego, choć jednocześnie dowiadujemy się więcej o prawdziwym bohaterze - i to zarówno w postawie w trakcie działań wojennych w wojskowej składnicy tranzytowej jak i później - w latach powojennych - czyli Franciszku Dąbrowskim. dopiero. jako dziecko i licealista uczyłem się tylko o Sucharskim. uczyłem się o poddaniu z uwagi na brak jedzenia i amunicji, uczyłem się o bezwzględnym rozkazie nie poddawania westerplatte, dawania przykładu całej Polsce (czy walka z punktu widzenia militarnego miała sens - to już zupełnie inna opowieść i dyskusja).

nie to jednak zwróciło moją uwagę - ludzie chcący wyrobić sobie własne zdanie powinni skorzystać oczywiście z całego spektrum książek na te tematy i pewnie mogą skończyć z innym zdaniem.

załamało mnie to, jakim jesteśmy społeczeństwem. w tvp1 mogliśmy słuchać parę lat temu, jak to Rosjanie są narodem zwierząt, bo twórca legendarnego AK-47 sam Kałasznikow, żyje w klitce, w jednym pokoju z wanną i lichym oświetleniem. za to w reportażu (krótkiej migawce) nadal prezentował pierś pełną medali. dlaczego polskie media nie zajęły się naszymi bohaterami? Skalski umierał osamotniony i to już w naszych współczesnych latach, okradany przez bliskich z pieniędzy. Dąbrowski musiał wiązać koniec z końcem i też w końcu umierał bez pomocy kogokolwiek, w 1962 roku. nie fundowaliśmy luksusów, lub choćby godnego życia naszym bohaterom kiedyś, nie potrafiliśmy tego zrobić nawet teraz - dla asów wojny, o której tyle lubimy mówić, ale niewiele nas obchodzą Ci, którzy w niej walczyli.

szybko zapominamy o swoich bohaterach. takich prawdziwych, nie takich którzy skoczyli przez płot. no i czy dzisiaj, w XXI wieku, polskie społeczeństwo potrafiłoby tak zwarcie, z determinacją stanąć wobec najeźdzcy? refleksje pozostawiam już sobie.