bardzo typowy sposób myślenia prezentują nasi urzędnicy - czym więcej fotoradarów tym więcej kasy można zarobić.
nie ma dowodów na to, że fotoradary zwiększają bezpieczeństwo, wręcz przeciwnie - gwałtowne manewry na drodze (bo w ostatniej chwili jakiś amator dużej szybkości dostrzega słupek z potencjalnie włączonym aparatem) powodują ciągle nowe wypadki.
co ciekawe jednak, znalazłem ten sam styl myślenia ograniczonej nieco wyobraźni w artykule podlinkowanym w innym kontekście na fejsbuku - o ‘strasznym’ tunelu Wisłostrady. otóż jego autor w podsumowaniu proponuje takie rozwiązanie dla zaistniałego już efektu braku wyobraźni projektantów tego przystanku i całej organizacji ruchu w tym miejscu:
[…] Owszem, da się, trzeba tylko chcieć. Należy w końcu zmusić kierowców, by w tunelu jechali zgodnie z obowiązującym tu limitem prędkości, czyli 50 km na godz., bo zdarzają się tacy, którzy prują nawet setką. Każdego takiego delikwenta dobrze widzą pracownicy Zarządu Dróg Miejskich w centrali sterowania ruchem przy Chmielnej 120, bo w tunelu są kamery i pomiar prędkości. Przy wjeździe do niego na wysokości Karowej stanął fotoradar i tam wszyscy karnie zwalniają, po czym od razu zaczyna się wyścig. Przydałoby się więc zamontować kolejne takie urządzenia pod ziemią na wysokości głośnego przystanku. To proste: niższa prędkość - mniejszy hałas.
oczywiście. jedną niedoróbkę natychmiast obudować czterema innymi. Brawo!
proponuje rozłożyć kolczatkę, zamontować cztery fotoradary, postawić dwa patrole motocyklowe i do tego strzelić jeszcze betonowe bariery w kształcie litery ‘S’ znane z przejść kontrolnych na obrzeżach miast w Iraku.
sami zadusimy się nowymi pętlami na szyję. nie potrzebny nam żaden wróg.