jest dużo mądrości w różnego rodzaju książkach dotyczących zarówno osiąganiu sukcesu (jakkolwiek go zdefiniujemy) jak i zarządzania ludźmi i firmami. jedna ze wspaniałych książek, która doskonale systematyzuje te mądrości mówi o tym w ten sposób:
- ustal, co chciałbyś w życiu osiągnąć
- przygotuj plan, który pozwoli Ci to osiągnąć
- zacznij ten plan realizować
proste, prawda? co ciekawe, sprowadza się to dokładnie do tego zachowania, ale ludzie zadziwiająco często gubią się między punktem 2 i 3 i zadziwiająco dużo czasu (wieczność?) spędzają w okolicach punktu 1.
druga kwestia, nawiązując do tytułu posta, to kwestia zderzenia się z porażką. z jednej strony uważam, że bardzo często pomaga wzięcie sobie do serca definicja Einsteina dotyczącej szaleństwa - robienie tego samego ciągle w ten sam sposób i oczekiwanie innych rezultatów. z drugiej strony, warto wyciągać dobre nauczki z naszych porażek i tutaj zgadzam się z ostatnim postem Ethana Banksa - jeśli do tej pory, w tematach związanych ze swoją specjalizacją nie zderzyłeś się z porażką, to albo nie próbujesz wyjść “z pudełka”, lub po prostu się oszukujesz. potęga przyznania się wprost do swoich słabości i wyciągnięcia z tego dobrych wniosków (choć Amerykanie i ostatnio również my lubimy robić to z psychoanalitykiem) jest ogromna i - w pewnym sensie, oczyszczająca.
pracowałem w życiu z masą ludzi, którzy nigdy niczego nie zawalili - i potrafili to powiedzieć z poważną miną.
ja niestety, jestem dalece niedoskonały - mojego CCIE SP nie zdałem za pierwszym razem, i choć mogę dyskutować po której stronie były “pewne” problemy, fakty są takie jakie są. jak to omawiałem z nieocenionym przyjacielem i wielkim ekspertem sieciowym (i nie tylko!) Piotrem Jabłońskim na Cisco Forum 2012 - miałem też w swoim życiu ponure spotkania z niezestawiającym się EtherChannelem i sesjami BGP. nie zdałem też ostatniego podejścia CCDE i mogę oczywiście ubolewać, że egzamin z nierealnie odjechanego zmienił się w taki dla moli książkowych zatrzymanych w czasie w okolicach 2007-2009 roku, ale każde z podejść powodowało ciekawy proces. siadałem z kolegami i projektowaliśmy. poprawialiśmy, kwestionowaliśmy pewne elementy, uczyliśmy się wykonując tak daleko i szeroko rozrzucone dywagacje, że całość stała się ogromną wartością inicjowaną przez naszą niemoc z bezlitosnymi twórcami systemu :) miałem okazję uczestniczyć ostatnio w całodniowym spotkaniu projektowym zamiast jednego z konsultantów z mojego zespołu i muszę z satysfakcją powiedzieć, że widziałem wiele elementów, których nie byłbym świadom, gdyby nie te dyskusje. czytanie to jedno, ale w praktyce należy wpleść elementy dyskusji - o czym świadczy doskonale wartość podnoszona przez uczestników różnego rodzaju konferencji i innych spotkań gdzie jest okazja do interakcji.
dyskutujcie, chwalcie się i dzielcie porażkami. wykorzystane konstruktywnie, pozwalają pójść ten krytyczny krok do przodu - dokładnie ten, którego czasami brakuje żeby przejść dalej, do kolejnego etapu większej przygody. życiowej, firmowej, certyfikacyjnej czy też osobistej.
kończąc, chciałbym oprócz tego przesłania z przyjemnością poinformować, że mamy już w Polsce pierwszego CCDE - zdający z nami Maciej Rzehak z firmy Trecom z sukcesem zakończył wycieczkę do Londynu. kudos należy się bezwzględnie. projektowania czas start :)