zapewne z głupoty, lub nieuwagi. celowość działań pani zastępcy kierownika w warszawskiej “Promenadzie” wskazuje jednak, że ze skąpstwa.
miałem dzisiaj moment żeby z pewnej ważnej okazji nabyć dziecku zestaw LEGO - za 239zł. na opakowaniu znalazła się jednak naklejka - 169zł. zakupów było więcej, ale skoro to akurat i tak wypatrzone pudełko wydawało się właściwe i w dodatku tańsze - do kasy. pani obsługująca na początku poinformowała, że ona “w systemie” ma starą cenę, ale zaraz przyniesie kupon rabatowy. OK, poczekamy, skoro “system” to “system” (te dyskusje o tym jaki to “system” jest zły, albo jak w “systemie” się nie da, są swoją drogą doprawdy żałosne, czy to faktycznie jest tak, że winny jest zawsze kto inny i ma to wzbudzić litość?). za chwile kupon sie pojawił, ale niestety okazało się, że dotyczyć będzie całej kwoty zakupów a nie tej konkretnie. nie udało mi się też usłyszeć, ile konkretnie procent daje ten kupon… chwilę potem okazało się, że z ponad 300zł całości wychodzi tego całe 15zł :D
natychmiast i bez komentarza pojawiła się obok pani kasjerki pani Danusia, która “wytłumaczyła mi” że i tak robią mi wielką przyjemność ponieważ 191 (skąd 191zł?) odjąć te 15zł (jak wyliczone? nie wiem?) i dodać jakieś parę procent (zaiste operacja z innego wymiaru) to i tak jest mniej niż pierwotne 239zł. zapytałem mimo wszystko, jak to się ma do różnicy 70zł, która teoretycznie powinna się objawić. na co pani wzruszyła ramionami, walnęła pudełkiem do szafki i rzuciła “to ja panu tego nie sprzedam”.
ważne jest stwierdzenie, że nie rzuciła się odrywać tych naklejek ani wyjaśniać sytuacji - przeszła obsługiwać innego klienta.
nie chodzi o te 70zł. chodzi o zasadę. oszustów omija się po prostu z daleka.