zostałem kiedyś sprowokowany podczas dyskusji na którejś z grup dyskusyjnych, do wymienienia książek, których tak podobno dużo przeczytałem. wszystkich książek wymieniać nie ma sensu (a i pamięć chyba nie ta), ale autorów z paroma tytułami wyliczyć mogę - skoro już to takie interesujące.
Applied Cryptography, Secrets & Lies oraz Beyond Fear - doskonałe książki Bruce’a Schneiera, które miałem okazję przeczytać dopiero ostatnio w trakcie nieco przydługich podróży lotniczych. Polecam wszystkim, którzy chcą porozmawiać o bezpieczeństwie, nie tylko w kontekście swojej wiedzy o protokołach sieciowych.
Virtual Honeypots - książka Nielsa Provosa i Thorstena Holza -doskonała, lekka lektura poświęcona garnkom miodu.
Piekielne Niebo - ciekawa książka o lotnikach z Drugiej Wojny Światowej, napisana przez Johna C. McManusa. Warto zajrzeć jeśli ktoś jest ciekaw oryginalnych cytatów, spostrzeżeń i wielu szczegółów, które zwykle umykają twórcom obrazów osadzonych w tamtych realiach. Druga podobna, ale tym razem o pilotach niemieckich to Oblatywacze Wolfganga Spatego.
W obronie wolności - kontrowersyjny Richard M. Stallman widziany oczami Sama Williamsa. Dużo ciekawych historii, anegdot i masa rozmów z samym Stallmanem. Warto przeczytać żeby dowiedzieć się, dlaczego niektórzy go nienawidzą, a inni uwielbiają.
Hakerzy i malarze - zbiór doskonałych felietonów Paula Grahama. Warto przeczytać, nawet wtedy kiedy komputery Cię specjalnie nie interesują.
Sztuka podstępu - doskonały przekaz z pierwszej ręki opowiadający o tym, jak ludzie potrafią być łatwowierni i zagubieni. Nie uważam Mitnicka za kogoś specjalnie wyjątkowego, ale książka jest dobrze napisana i ciekawa.
Naomi Klein - i oczywiście sztandarowa ostatnio książka `No Logo’. naprawdę warto poczytać i zrozumieć, do czego może doprowadzić dawanie korporacjom szansy kształtowania rzeczywistości.
Stephen E. Ambrose - dosyć dobre książki nieżyjącego już autora, poświęcone drugiej wojnie światowej i tym, co zrobiła i jak wpłynęła na Amerykę.
Stanisław Lem: jego “Bajki robotów” a później “Opowieści o pilocie Pirxie” to tak naprawdę pierwsze książki fantastyczno(-naukowe) jakie przeczytałem. później oczywiście “Niezwyciężony”, “Solaris”, “Astronauci”, “Cyberiada” i cała reszta. dobrze, że ukazały się wznowienia jego twórczości, jest to naprawdę rewelacyjny autor (żaden z autorów sf tzw. “młodego pokolenia” wg. mnie nie dorasta mu nawet do pięt, mimo, że niektórzy wprost się z nim porównują) i wartościowy człowiek. ma również swoją oficjalną stronę WWW jeśli jeszcze nie wiedziałeś(-aś).
Andrzej Sapkowski: na długo przed szałem czytania Sapkowskiego i szajsowatą ekranizacją wykonaną przez ludzi z łapanki, Sapkowski zauroczył wartką akcją i doskonałym połączeniem akcji, romansu i polityki; w nocy przed maturą z polskiego czytałem po raz któryś “Ostatnie życzenie”, zauroczony Yennefer (tak btw, nie tylko ja - ile już widziałem routerów szkieletowych i serwerów nazywających się ‘yen’…. ;) ) i całym wątkiem uczuciowym Geralt-Yen. Pan Andrzej ma również swoją mniej oficjalną stronę.
Woody Allen: ten człowiek pisze takie książki i robi takie filmy, że właściwie jest bezkonkurencyjny. “Skutki uboczne” i “Bez piór” czytałem pewnie po parenaście razy (co zresztą po nich widać ;) ); z filmów niezapomniane są na pewno “Zelig”, “Hanna i jej siostry”, “Wszystko co chcielibyście wiedzieć o seksie, ale boicie się zapytać” czy ostatnie “Zemsta skorpiona” i “Drobne cwaniaczki” (och, tak “Słoneczni chłopcy” to prawdziwe wyzwanie dla wielbicieli jego talentu ;) ).
Terry Pratchett: w przeciwieństwie do gniotów w stylu “Harry Potter”, jego Świat Dysku (i Nomy! zawsze zapominają o Nomach!) to po prostu rewelacja; szkoda, że tak powoli jest wydawany w Polsce, ale rozumiem że wydawca chce pewnego zysku a tłumacz jest tylko jeden…(no już dobrze, dobrze, nie czepiam się, PW jest bezkonkurencyjny, chodzi tylko o to tempo… ). Fani Terryego zbudowali stronę poświęconą jego pomysłom i książkom.
Kurt Vonnegut: pierwszą książkę, którą przeczytałem była “Pianola”, a pożyczył mi ją kolega z liceum; potem poszło szybko i teraz gdzieś po półkach rozstawiony jest cały zbiorek Kurta; czasami dosyć trudny, czasami śmieszny - nie sposób się nudzić;
Helen Fielding: tak, czytałem przejścia Bridget, film był również OK;
Carl Sagan: nieżyjący już, wybitny (właściwie trudno powiedzieć kim on był, może łatwiej będzie powiedzieć kim nie był ;) ) człowiek, który napisał m.in. “Kontakt”, w którego ekranizacji zagrała niezrównana Jodie Foster. wiele z jego książek to przydługie przynudzanie (jak dla mnie oczywiście!), ale część to istne perełki.
Erich von Daeniken: cała masa dziwnych teorii, kosmici i oczywiście parę teorii spiskowych; dobrze się czyta, chociaż czasami trochę to wszystko oderwane od rzeczywistości; z rodzimych autorów tego gatunku szczerze polecam każdą książkę zaopatrzoną pięcioma dużymi napisami “Pierwszy raz publikowane materiały” - gnioty małych Kaziów jakich mało, ale zabawnie się czyta i dobrze usypia - rewelacyjny jest w tym na przykład Igor Witkowski; recepta większości autorów literatury, której przewodzi Erich, na stworzenie nowego 200-stronnicowego potworka jest prosta: bierzemy dużo wyobraźni, mieszamy to z paroma arkuszami skserowanej mapy dowolnego zakątka świata, dokraszamy dobrze ureżyserowanymi wywiadami ze `świadkami’ i już jest nieźle; do tego musi dojść oczywiście jeszcze parę zdjęć - ich zawartość jest nieistotna, bo liczy się tylko podpis - jak najbardziej tajemniczy i nie mający nic wspólnego ze zdjęciem;
Alistair McLean: doskonały materiał do poczytania w długie zimowe wieczory, choć gdy ostatnio próbowałem się zabrać za podobnego Clive’a Cusslera coś mnie zemdliło; może podobał mi się tylko kiedyś? podobną łatwą i lekkostrawną `pożywkę’ stanowi dla mnie, nawet do dziś, Harry Harrison - wystarczy przeczytać jego “Bill, bohater galaktyki” a później “Planetę Śmierci” i całą serię o Stalowym Szczurze, żeby zrozumieć co mam na myśli;
Bogusław Wołoszański: jedyny polski historyk piszący z sensem i konkretnie; nie liczę tych “słuchowisk” radiowych, choć dawne telewizyjne były OK; z jemu podobnych rodaków, warto chyba tylko wymienić Flisowskiego który w niezrównany sposób opisał wojnę na morzu - polecam; pominę w tym miejscu milczeniem zaangażowanie Wołoszańskiego w prowadzenie zajawek o Unii Europejskiej i jego nowe programy historyczne;
Irosław Szymański: kapitalne dwie książki: “Tak to widzę” i “Notatki z marszu” oraz parę występów Loży 44 (strona dzięki człowiekowi zwanemu eloy: http://loza44.topnet.pl ) to świadectwo dawnych czasów, choć czasami zaskakująco aktualne również dzisiaj. pewnie trudno będzie znaleźć drukowane wersje, ale pod podanym wyżej linkiem powinna znajdować się większość, jeśli nie całość, zawartości książek.
Tom Clancy: papierowe postacie i polityczno-techniczna proamerykańskość, ale jednocześnie doskonałe pomysły i wizja jak spiąć to wszystko razem. dla wszystkich znających język angielski: polecam wydania paperback, do dostania za 30-40zł w księgarniach obco-języcznych. polskie wydania to często 70-80zł i czasami jakiś namiętny tłumacz ;)
Artur C. Clarke: “Odyseja Kosmiczna 2001” to było coś, zarówno jako książka jak i film. o reszcie serii w zasadzie szkoda pisać, ale przeczytać warto - choćby tylko po to, by zrozumieć dlaczego nie warto ;)
J.R.R. Tolkien: przeczytałem trylogię parę lat temu - w liceum. do dzisiaj tego eksperymentu nie powtórzyłem, bo czyta się to zupełnie inaczej niż np. Sapkowskiego. a film jak najbardziej, zasługuje na obejrzenie w kinie ;)
Jaroslaw Hasek: nie znacie “Przygody dobrego wojaka Szwejka”? Wstyd!
Joseph Heller: poza “Paragrafem 22” zdatne do czytania jest chyba tylko “Gold jak złoto”. ale nawet z powodu samego “Paragrafu 22” warto poznać tego autora. co ciekawe, ten autor jako jedyny spowodował zgłoszenie się do mnie już paru osób, zrozpaczonych moją oceną jego pisarstwa - dobrze, dobrze, poczytam coś więcej w wolnej (haha ;) chwili.
Philip K. Dick: wariat i narkoman, ale również doskonały autor literatury SF
a cała reszta czeka na opisanie/dopisanie…