Adam ogłosił konkurs, o którym jak zwykle dowiedziałem się za późno. Ech, takie życie prawdziwych talentów - nigdy czasu na spełnienie się. No cóż - akurat miałem zrobić dla firmy parę rzeczy więc usiadłem do pisania. Komputer za darmo - bo mój, prąd za darmo - bo płacę, czas za darmo - bo firmowy, ale późny więc lepiej byłoby się streszczać. Najpierw regulamin - kto to wymyślił? I dlaczego nikt się ze mną nie konsultował? No nic, piszemy. Jaki temat? Dowolny. Czegoś nie wolno? Uśmiercać głównych bohaterów. Cholera, a taką miałem ochotę...no nic. Może najpierw zapoznać się z konkurencją, sprawdzić o czym piszą? Pół godziny potem podniosłem się z podłogi i znowu usiadłem przed białym jak kartka ekranem monitora. No tak, nie każdy kto nauczył się...nieważne. Word stwarza tyle możliwości... Zacząłem. "Scully otworzyła oczy. Zielone macki owijające się wokół jej szyi..." Nieee, oklepane. Wszyscy o tym piszą. Może inaczej. "Scully zanim otworzyła oczy, poczuła ból. Łeb nie napieprzał jej tak od czasów akademickich. Doktor medycyny nie pamiętała jak wczoraj Mulder przyszedł do pracy z dwoma 0,75 i zaproponował jej wspólne spożycie bez popijania..." Nieee, młodzież, młodzież ma to czytać. A młodzież nie powinna czytać o takich rzeczach bo sama pije więcej i nie uwierzy. A poza tym, Amerykanie nie piją wódki. Oni upijają się piwem. Jednym. No dobra, dwoma. Cholera, nieważne. Jakoś mi nie idzie...te odcinki jakoś tak się zawsze zaczynają... "Pokój wypełniała nienawiść. Margaret czuła to. Nienawiść nie dawała porównać się z niczym innym - nawet z atmosferą domowej jadalni ani biurem w firmie kserokopiarskiej. Bała się otworzyć oczy, ale coś mówiło jej, że i tak umrze. A skoro miała umrzeć - dlaczego z zamkniętymi oczami. Ale gdy je rozwarła (może lepiej otworzyła?)... otworzyła, zobaczyła tylko pustkę. Bo oczy jej dawno wypłynęły..." Ta, dupa jasiu i co jeszcze.... Musi być budowanie napięcia... "Mulder jadąc samochodem zastanawiał się. Rosnące napięcie czuł jak najbardziej wyraźnie. Zastanawiał się - właściwie od momentu wyjazdu z domu nie robił nic innego. Kalkulował, rozważał i rozpatrywał. Korek za korkiem, dojechał w końcu do budynku FBI. Biegiem przeleciał przez korytarz i na zakręcie, mijając paru innych facetów ledwo wyrobił się w drzwi klatki schodowej. Zbiegł, skacząc po parę schodów na raz i wypadł w piwnicy, w ten charakterystyczny półmrok i zapach. Jeszcze tylko metry... w końcu gwałtownym ruchem otworzył drzwi i gdy kończył ściągać spodnie czuł że wyrobił się idealnie - natura postanowiła upomnieć się o swoje prawa i ledwo wycelował w muszlę...." Niee, bez sensu, nikt przecież nie chce oglądać takich rzeczy, a tym bardziej czytać. W kinie to jeszcze ale na papierze... spróbujmy tradycyjnie. "Peter Klaus był porządnym obywatelem. Gdyby nie pewnien szczególny detal, byłby jak najbardziej zwyczajnym człowiekiem, mężem zwyczajnej żony i ojcem zwyczajnych dzieci. Gdyby nie to, że cała rodzina miała po dwie głowy sąsiedzi na pewno by się nie..." K*@&@($, jest trzecia a ja jeszcze nic sensownego nie wymyśliłem. Jak to jest z tymi co napisali, że ot tak biorą i piszą? Zastanówmy się. "Mulder potarł czoło. Wczorajsza noc była ekstra. Scully zresztą też a może nawet przede wszystkim... Jej bielizna leżała wokół łóżka, Mulder słyszał szum prysznica. Nagle zadzwonił telefon. Dokładniej komórka. Fox spadł z łóżka a chwilę potem ściągnąć całą pościel próbując znaleźć dzwoniący telefon. - Słucham, Mulder? - Skinner. Jesteś sam? - Taa...to znaczy nieeee zupełnie, to znaczy w sumie raczej tak... - Ah ty mój mały brutalku, to co, pobawimy się w Dużego Czerwonego Kapturka przed pracą mój ty ogierz..." Fuck, nie mogę. Za dużo kawy? Przecież tego nikt nie będzie chciał przeczytać. A dla najlepszych mają być nagrody... Dobra, pierdzielę. Prysznic. Zawsze mam po nim lepsze pomysły. No, prysznic i od razu lepszy pomysł! "Doggett otworzył oczy i przeciągnął się, witając jasne, poranne słońce. Jego ręka trafiła na udo i uśmiechnął się leniwie. Udo przechodziło w płaski brzuch, a ten w silne ramię. Mulder jeszcze spał..." Nie. Koniec. Nie nadaje się. W kółko tylko skojarzenia...nie mogę napisać o czymś normalnym? "Lone Gunman pracowali całą noc. Szyby ich pogrążonego w półmroku pokoju zaparowały, a muzyka musiała być mocno podkręcona..." AAaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaawwrghhhhh! "John Doggett siedział sam w biurze. Scully opuściła firmę po 16 i już od ponad czterech godzin siedział sam. Była ostatnio jakaś przygnębiona - przypisywał to trosce o Muldera, ale nabrał podejrzeń po pamiętnej wizycie w szpitalu. "Bóle w krzyżu i dolnej części kręgosłupa" - co to mogło oznaczać? Scully, jesteś chodzącą zagadką.... Nagle ktoś zapukał do drzwi. John zdjął nogi ze stołu i powiedział "proszę" poprawiając się w fotelu. W drzwiach stanął Skinner. - Agencie Dogget? - Tak? - Gdzie Scully? - W domu, najprawdopodobniej. Wyszła po 16. - Aha. - No właśnie. Zapanowała krępująca cisza. - Czy... - Skinner zaczął niepewnie, patrząc się w podłogę. - Taaak? - Doggett podniósł wzrok, zaskoczony zachowaniem przełożonego. - ....myślałem.... - Skinner otworzył szerzej drzwi. - Hmmm? - John oparł się łokciami o blat biurka. - Co robisz w noc sylwestrową? - Eh, jadę do znajomego rodziny. - Ah, tak. No właśnie. Szczęśliwego Nowego Roku, agencie Doggett. - Wzajemnie, dziękuje bardzo. Panu również. Skinner uśmiechnął się delikatnie i zamknął drzwi. - Kurwa, znowu sam na Sylwestra. - skwitował i ruszył do swojego gabinetu." Miałem dosyć jak na jedną noc. To opowiadanie wysłałem. ----- Sylwestrowe pozdrowienia dla całej listy pl.rec.fantastyka.x-files i fanów: Scully, Skinnera, Muldera, Doggett'a, noo^H^H^H Świętego Mikołaja i czego tam jeszcze kto jest fanem.