the truth
post #1, grupa pl.rec.fantastyka.x-files
(c) 2002 Łukasz Bromirski

"To nie jest moja oficjalna recenzja"
["To nie jest twoja oficjalna recenzja"]
"...i nie weźmiecie jej pod uwagę"
["...i nie weźmiemy jej pod uwagę"]

(heh, widziałem wczoraj SW:II :) )

Niestety, oglądałem również wczoraj ostatni odcinek X-Files: Truth. I boli
mnie dzisiaj głowa.

Dlaczego? Podstawowe pytanie brzmi: dlaczego?

Dlaczego, po dziewięciu latach realizowania serialu, ktoś,
najprawdopodobniej Carter, tak pieprzy scenariusz, wprowadzając
nieprawdopodobieństwo za nieprawdopodobieństwem?

Dlaczego?

Sprawa numer uno, jeden, first. Oskarżony nie wykazuje w sądzie swojej
niewinności. Oskarżyciel ma mu ją udowodnić. Jak udowodnić morderstwo,
na które nie ma dowodów? Ciała nie ma, oskarżyciel ma na poparcie
oskarżenia oświadczenia 30 pracowników wojska. Skinner ma na poparcie
tez o niewinności Muldera paru pracowników agencji rządowych i osobę
prywatną. Niestety, nikt nie ma dowodów a co gorsza ktoś w grupie
realizującej odcinek chyba zdaje sobie sprawę z nieprawdopodobieństwa
tego wszystkiego, i oskarżyciel odrzuca jednego za drugim świadka
"z braku dowodów". Farsa. BTW, parę razy na nieszczęście reżysera
ostatniej części, zdarzyło się jednak że z "alien conspiracy" coś
zostawało - a to chip który Scully miała w karku, a to parę razy różnego
rodzaju substancje...nikt z doskonałych agentów FBI prowadzących X-Files
nic sobie nagle nie przypomina? W ogóle? Dlaczego?

Sprawa dwa, secundo, wtoraja: czy ktoś w ogóle ma jakieś pojęcie o
prawie w zespole realizującym X-Files? Ponieważ nie toczy się wojna, a
przedstawiciel wojskowy oddaje sąd w ręce pracownika cywilnego (pracującego
dla rządu ale to akurat nie istotne), może on PRZENIEŚĆ sąd do dowolnie
wybranego sądu cywilnego i ew. zarządzić obrady za zamkniętymi drzwiami.
Tylko w stanie wojny, sąd wojskowy może działać na zasadzie - oskarżony,
winny, strzał w tył głowy. W czasie pokoju są dwie rzeczy: prawo, które
najwyraźniej w ostatnim odcinku X-Files nie obowiązuje i opinia publiczna,
do której Skinner, Scully i whoever jeszcze docierają za pomocą jednego
telefonu - i wojskowi mają prze...ten teges. Przecież takie rzeczy jak
podstawione ciało zamordowanego, rażące uchybienia regulaminu... Druga
podsprawa w tym punkcie - dlaczego nikt nie zauważył, że przewodniczący
rady sędziowskiej tak jakby zabronił rejestrowania przebiegu procesu?
Czy naprawdę nikt po drodze realizowania 90 minutowego (czy jakoś tak)
odcinka nie zajrzał do papierów prawniczych? Przecież to jest podstawa,
na równi z nieodczytaniem praw przy zatrzymaniu, do rozwiązania sądu i
unieważnienia oskarżenia - to jest po prostu zaniedbanie. Dlaczego?

Sprawa trzecia: czy ja oglądam kreskówkę? Ucieczka z wojskowego więzienia
polega na tym, że paru facetów przebiega przez teren więzienia (niezauważeni),
otwiera drzwi, wyprowadza więźnia i znika przez dziurkę w siatce? A
strażnicy wojskowi nie wiedzą co się stało? No płacz, nawet nie pytanie
`dlaczego'....

Jest też parę dobrych momentów no i kapitalnie zrealizowane sytuacje w
których Mulder jest `haunted by the ghosts of past', jak to się ładnie w
obcym języku mówi. "Clarice.."...ech....;)

No i uczucie. Kochają się, po raz pierwszy widać to w sposób mniej heroiczny
a bardziej uczuciowy. OK, to bardzo mi się podoba.

Niestety, oprócz tego wiele się nie dzieje - odcinek miał być retrospekcyjny
i w związku z tym akcja jest rzadka jak... ...no coś. W dodatku tak naprawdę
całe 9 sezonów zostało spłaszczonych do paru klipów i mało sensownych
wypowiedzi świadków. Dlaczego?!

No i ostatnia podstawowa rzecz - czy ludzie, którzy pracują nad technologiami
obcych i nieformalnie są w stanie zorganizować dowolną akcję, naprawdę nie
mogą znaleźć i zabić czterech agentów FBI?

Problem polega na tym, że Carter chciał zostawić sobie furtkę do drugiego
filmu (najprawdopodobniej) ostatnią sceną. Ale co może dwoje agentów, nawet
wspieranych przez Skinnera, Reyes i Doggetta, jeśli pierwsze publiczne
pojawienie się oznacza po prostu śmierć z rąk dowolnego z tysięcy
zdeterminowanych, doskonale wyszkolonych płatnych morderców zatrudnianych
z łatwością przez syndykat czy jak to się teraz nazywa?

Problem z robieniem dobrego, długiego filmu o spiskach rządowych jest
następujący: skoro spiskujący są tacy potężni, zamordowanie zagrażąjących im
ludzi nie stanowi niestety dla nich żadnego problemu. Niech mi nikt nie
pierd... że "to zwali na nich krusadę". Gówno zwali, Mulder zniknął na rok
i jakoś nie zwaliło. Kogo interesowała w tym czasie Scully, Doggett i Reyes?
Ciekawskiemu dziennikarzowi który zainteresuje się sprawą dziwnej korelacji
wypadków samochodowych i złamanego karku po nieszczęśliwym upadku ze schodów
można przypomnieć, że żyje w wolnym kraju. Innymi słowy, ma prawo umrzeć...

Trudno mi dzisiaj coś napisać. Muszę zebrać myśli i wtedy coś napiszę.
Dzisiaj nie. Nie tego się spodziewałem. Nie tak miało być. To było poniżej,
poniżej wielu rzeczy które bez wysiłku można było zrobić, nie siląc się na
dwu częściowy odcinek.

Dlaczego!?