"To nie jest moja oficjalna recenzja" ["To nie jest twoja oficjalna recenzja"] "...i nie weźmiecie jej pod uwagę" ["...i nie weźmiemy jej pod uwagę"] (heh, widziałem wczoraj SW:II :) ) Niestety, oglądałem również wczoraj ostatni odcinek X-Files: Truth. I boli mnie dzisiaj głowa. Dlaczego? Podstawowe pytanie brzmi: dlaczego? Dlaczego, po dziewięciu latach realizowania serialu, ktoś, najprawdopodobniej Carter, tak pieprzy scenariusz, wprowadzając nieprawdopodobieństwo za nieprawdopodobieństwem? Dlaczego? Sprawa numer uno, jeden, first. Oskarżony nie wykazuje w sądzie swojej niewinności. Oskarżyciel ma mu ją udowodnić. Jak udowodnić morderstwo, na które nie ma dowodów? Ciała nie ma, oskarżyciel ma na poparcie oskarżenia oświadczenia 30 pracowników wojska. Skinner ma na poparcie tez o niewinności Muldera paru pracowników agencji rządowych i osobę prywatną. Niestety, nikt nie ma dowodów a co gorsza ktoś w grupie realizującej odcinek chyba zdaje sobie sprawę z nieprawdopodobieństwa tego wszystkiego, i oskarżyciel odrzuca jednego za drugim świadka "z braku dowodów". Farsa. BTW, parę razy na nieszczęście reżysera ostatniej części, zdarzyło się jednak że z "alien conspiracy" coś zostawało - a to chip który Scully miała w karku, a to parę razy różnego rodzaju substancje...nikt z doskonałych agentów FBI prowadzących X-Files nic sobie nagle nie przypomina? W ogóle? Dlaczego? Sprawa dwa, secundo, wtoraja: czy ktoś w ogóle ma jakieś pojęcie o prawie w zespole realizującym X-Files? Ponieważ nie toczy się wojna, a przedstawiciel wojskowy oddaje sąd w ręce pracownika cywilnego (pracującego dla rządu ale to akurat nie istotne), może on PRZENIEŚĆ sąd do dowolnie wybranego sądu cywilnego i ew. zarządzić obrady za zamkniętymi drzwiami. Tylko w stanie wojny, sąd wojskowy może działać na zasadzie - oskarżony, winny, strzał w tył głowy. W czasie pokoju są dwie rzeczy: prawo, które najwyraźniej w ostatnim odcinku X-Files nie obowiązuje i opinia publiczna, do której Skinner, Scully i whoever jeszcze docierają za pomocą jednego telefonu - i wojskowi mają prze...ten teges. Przecież takie rzeczy jak podstawione ciało zamordowanego, rażące uchybienia regulaminu... Druga podsprawa w tym punkcie - dlaczego nikt nie zauważył, że przewodniczący rady sędziowskiej tak jakby zabronił rejestrowania przebiegu procesu? Czy naprawdę nikt po drodze realizowania 90 minutowego (czy jakoś tak) odcinka nie zajrzał do papierów prawniczych? Przecież to jest podstawa, na równi z nieodczytaniem praw przy zatrzymaniu, do rozwiązania sądu i unieważnienia oskarżenia - to jest po prostu zaniedbanie. Dlaczego? Sprawa trzecia: czy ja oglądam kreskówkę? Ucieczka z wojskowego więzienia polega na tym, że paru facetów przebiega przez teren więzienia (niezauważeni), otwiera drzwi, wyprowadza więźnia i znika przez dziurkę w siatce? A strażnicy wojskowi nie wiedzą co się stało? No płacz, nawet nie pytanie `dlaczego'.... Jest też parę dobrych momentów no i kapitalnie zrealizowane sytuacje w których Mulder jest `haunted by the ghosts of past', jak to się ładnie w obcym języku mówi. "Clarice.."...ech....;) No i uczucie. Kochają się, po raz pierwszy widać to w sposób mniej heroiczny a bardziej uczuciowy. OK, to bardzo mi się podoba. Niestety, oprócz tego wiele się nie dzieje - odcinek miał być retrospekcyjny i w związku z tym akcja jest rzadka jak... ...no coś. W dodatku tak naprawdę całe 9 sezonów zostało spłaszczonych do paru klipów i mało sensownych wypowiedzi świadków. Dlaczego?! No i ostatnia podstawowa rzecz - czy ludzie, którzy pracują nad technologiami obcych i nieformalnie są w stanie zorganizować dowolną akcję, naprawdę nie mogą znaleźć i zabić czterech agentów FBI? Problem polega na tym, że Carter chciał zostawić sobie furtkę do drugiego filmu (najprawdopodobniej) ostatnią sceną. Ale co może dwoje agentów, nawet wspieranych przez Skinnera, Reyes i Doggetta, jeśli pierwsze publiczne pojawienie się oznacza po prostu śmierć z rąk dowolnego z tysięcy zdeterminowanych, doskonale wyszkolonych płatnych morderców zatrudnianych z łatwością przez syndykat czy jak to się teraz nazywa? Problem z robieniem dobrego, długiego filmu o spiskach rządowych jest następujący: skoro spiskujący są tacy potężni, zamordowanie zagrażąjących im ludzi nie stanowi niestety dla nich żadnego problemu. Niech mi nikt nie pierd... że "to zwali na nich krusadę". Gówno zwali, Mulder zniknął na rok i jakoś nie zwaliło. Kogo interesowała w tym czasie Scully, Doggett i Reyes? Ciekawskiemu dziennikarzowi który zainteresuje się sprawą dziwnej korelacji wypadków samochodowych i złamanego karku po nieszczęśliwym upadku ze schodów można przypomnieć, że żyje w wolnym kraju. Innymi słowy, ma prawo umrzeć... Trudno mi dzisiaj coś napisać. Muszę zebrać myśli i wtedy coś napiszę. Dzisiaj nie. Nie tego się spodziewałem. Nie tak miało być. To było poniżej, poniżej wielu rzeczy które bez wysiłku można było zrobić, nie siląc się na dwu częściowy odcinek. Dlaczego!?